Czyli jak jazda na rowerze stała się inspiracją do sesji narzeczeńskiej pod krakowskim Wawelem… Ale po kolei. Lubię jeździć na rowerze. To mój sposób na wakacje oraz główny środek transportu w mieście. Odkąd przeprowadziłem się do Krakowa, koło Wawelu przejechałem spokojnie kilkadziesiąt razy. Jadąc zimą ubiegłego roku wypatrzyłem plac zabaw, który był nieco ukryty od wzroku ciekawskich oczu.
Za murem, często za przymkniętą bramą. Wydawał mi się tajemniczy oraz magiczny niczym ten z książki Addison Allen Sarah i świat Alicji w Krainie Czarów razem wzięte. Był tylko jeden problem. Nie bardzo miałem po co tam się wybrać. Usiąść i czytać książkę wśród biegających i krzyczących dzieci? Słabo. Takie magiczne miejsce wymaga równie magicznego wydarzenia.
Pod koniec lipca napisała do mnie Żaneta. Wiedziałem, że mają mało czasu i termin sesji może zmienić się z dnia na dzień. W dodatku w ostatnim czasie w Krakowie królowały upały po 34 – 36 stopni Celsjusza, a wszędzie indziej pojawiały się burze z gradem. Pomimo iż oboje lubią spędzać czas na wyjazdach, a praca Łukasza składa się z wyjazdów, postanowiliśmy umówić się w centrum i coś zaimprowizować. W razie deszczu lub nadmiernego upału powłóczymy się po knajpkach i kawiarniach, a jeśli pogoda dopisze to zrobimy zdjęcia na zewnątrz.
Na 10 minut przed sesją słońce zaczęło znikać za chmurami, lecz lniana koszula dalej lepiła się do ciała, a ostatnie kostki lodu roztapiały się w kawie. Siorbiąc ostatnie łyki zobaczyłem roześmianą parę stojącą ze słonecznikiem. “Tak mi się spodobał, że musiałam wysiąść z tramwaju gdy wracałam do domu” – usprawiedliwiła się Żaneta, a Łukasz uśmiechnął się wzruszył ramionami. Rzuciliśmy się w wir rozmowy, idąc spokojnym tempem w kierunku drzewa znajdującego się pod Wawelem i wtedy właśnie przyszedł mi do głowy wspomniany park. Sesję umawiałem jedynie z Żanetą, zamieniając parę maili. Jednak po paru pytaniach wiedziałem, że wyjdą nam piękne zdjęcia. Byli żywiołowi i spontaniczni oraz grzecznie i posłusznie wypełniali moje prośby “stańcie tutaj”, “Łukasz, patrz na ten patyk”, “Żaneta, a teraz walnij go z całej siły w twarz”. Ten ostatni miał być żartem… od tego czasu byłem już ostrożniejszy z tym o co proszę 😛 Moi drodzy jeśli czytacie te słowa to bardzo wam dziękuję za pozowanie oraz ciepłą opinię.