Jak wspomniałem we wcześniejszym wpisie zdjęcia Kuby i Gosi wykonałem jednocześnie pracując aparatami analogowymi jak również cyfrowo. W tym wpisie pokazuję wam cyfrową galerię oraz dzielę się kilkoma spostrzeżeniami na temat pracy jednym i drugim rodzajem sprzętu na raz. Wpisy zazwyczaj kieruję do Panien młodych, ale dzisiaj to nie wiem do kogo go kieruję. Kolegów z branży nie potrzebuję edukować, bo oni wiedzą. Chyba sam do siebie kieruję te słowa, aby poskładać myśli w jedną całość. Oczywiście nie musisz go przeczytać, by oglądnąć zdjęcia 🙂
Więcej sprzętu niż talentu
To był mój pierwszy raz gdy pracowałem w ten sposób i muszę przyznać, że było to bardzo ciekawe doświadczenie. Gdy robiłem zdjęcia czułem totalne zamieszanie. Raz ten aparat, raz ten drugi, a potem jeszcze inny. Skakanie do jednej albo do drugiej torby i ciągła kontrola czy czegoś gdzieś nie zostawiłem. Dzięki temu wiem, że takie mieszanie jest wykonalne ale odciąga uwagę od wydarzeń, które dzieją się dookoła.
Osobowość wieloraka
Druga sprawa to sposób myślenia podczas pracy. Każde narzędzie ma swoje plusy oraz minusy oraz prawidłowy sposób użytkowania. Lustrzanka cyfrowa i średnioformatowy aparat typu TLR to tak dwie różne aparaty jak… Myślę, że dobrym porównaniem będzie motoryzacja. Są jak samochód sportowy i rower. Oczywiście aparat na kliszę będzie w tym porównaniu rowerem. Jednym i drugim można pokonać 300 kilometrów w jeden dzień jednak podróż będzie przebiegała inaczej. Satysfakcja z pokonania takiego dystansu również będzie zależna od środka transportu.
Po co wydawać pieniądze na klisze?
Czasami wydajemy pieniądze na rzeczy, które z punktu finansowego nie mają żadnego sensu. Biurko w sklepie meblowym kosztuje kilkaset złotych, a jego złożenie zajmie około godzinę. Zakup wiertarki, kompletu wierteł, koronek, kołków, śrub, kleju, pilarki tarczowej, desek, bejcy kosztuje znacznie więcej. Podobnie proces stworzenia biurka od A do Z zajmie łącznie kilkanaście godzin. Jednak takie biurko będzie lepiej wykonane niż “sklepowe” (o ile masz dwie sprawne ręce).
Możliwość spędzenia kreatywnie czasu oraz “pobrudzenia sobie rąk” wynagradza takie szalone i nieopłacalne zakupy. Potocznie takie rzeczy wrzucamy to jednego worka nazywanego “hobby”. Poza wysiłkiem fizycznym i umysłowym jest to tańsza i równie skuteczna psychoanaliza (w tym miejscu proszę Panie psycholożki o litość wobec mej osoby) oraz skarbnica wiedzy o sobie.
To właśnie tak argumentuję sobie wydawanie kasy na klisze, powiększalnik, aparaty, papiery i chemię fotograficzną. Proces pracy z takim aparatem nie kończy się przed komputerem, a podczas wieczorów z kraftowym piwem (ale hipster) w oparach utrwalacza. Choć staram się ograniczać… piwo oczywiście.
Ograniczenia wyzwalają
Od piwa wróćmy do roweru. W sumie od pewnego czasu jest to połączenie, które przynajmniej nie ogranicza pozbawienia wolności do lat 3. Mniejsza z tym. Rower. Porównałem wcześniej aparat średnioformatowy (TLR) do roweru. Nie oznacza to, że rower jest beznadziejny. Ma on swoje plusy:
- Uwielbiam jeździć rowerem
- W mieście na dystansie do 10 kilometrów dojeżdżam szybciej rowerem
- Praktycznie darmowy wysiłek fizyczny
- Genialny sposób spędzania wolnego czasu
- Samotne jeżdżenie pozwala oderwać się od rzeczywistości (czyli ekranu komputera), co daje przestrzeń na “pojawianie się myśli”
Ten fragment nie miał być o rowerach więc wróćmy na właściwy tor rozumowania. Rower jest super. Tak samo aparat analogowy jest super. Jednak ze względu na swoją budowę zmusza operatora do wytężonej pracy, a jednocześnie daje mu mnóstwo ograniczeń. Posiadanie ograniczeń wyzwala kreatywność i usuwa zmartwienia. Jak czegoś nie ma to nie trzeba się tym przejmować. Przykład: założyłem film Kodak Portra 160 (do lustrzanki analogowej) będąc na zewnątrz. Jestem w środku, dalej mam 16 zdjęć. Będę robił zdjęcia malowania przy oknie bo tylko tam mam wystarczająco dużo światła. Problem z głowy!
PS Od pewnego czasu zacząłem stosować tę metodę w innych dziedzinach życia. Działa genialnie.
Ludziom się to podoba
Oczywiście, nie wydaję przez cały czas kasy na klisze by robić zdjęcia obcym ludziom. Dla mnie ślubna fotografia analogowa to biznes. A w prywatnym czasie robię też na kliszy (ale wtedy człowiek zużywa dziennie zdecydowanie mniej kilometrów bieżących materiału światłoczułego).
Ofertę wprowadziłem czysto z ciekawości. Oczywiście wcześniej zrobiłem kilka reportaży, aby nauczyć się prawidłowo pracować z kliszą na ślubie (bo to jednak inaczej niż street w niedzielę lub zdjęcia z wycieczki). Na pierwsze telefony o nową ofertę nie musiałem długo czekać. Zdjęcia analogowe mają unikatowy wygląd ze względu na zasadę działania materiału światłoczułego oraz sprzęt. Film rejestruje obraz zupełnie inaczej niż aparat cyfrowy. Stare aparaty zupełnie inaczej obrazują obserwowany świat. Praca takim sprzętem powiększa świadomość fotografa na temat wydarzeń dziejących się przed obiektywem. To samo dotyczy osób fotografowanych.
“Chyba mrugnęłam, gdy zrobiłeś zdjęcie”. – Usłyszałem wielokrotnie robiąc zdjęcia aparatem analogowym.
Co ciekawe takiego stwierdzenia nie usłyszałem nigdy pracując cyfrowo. To wszystko składa się na lepszy obraz całości. Kumacie żart? No nie ważne. Na kliszy wychodzą często lepsze zdjęcia, ale o tym za moment.
Kwestia opłacalności
Nie można rozpatrywać rzeczy w próżni. Nie ważne jakie by zajebiste by nie były. Zawsze trzeba się zastanowić, czy mnie na nie stać. Tym sposobem mam taki, a nie inny rower, powiększalnik, zegarek, telefon czy samochód. No dobra, akurat do tych dwóch ostatnich rzeczy nie przywiązuję specjalnej uwagi. Wystarczy, żeby działały.
Podobne podejście mają do zdjęć niektóre pary. Wystarczy im niedrogi człowiek z aparatem, który wykona dokumentację fotograficzną ich ślubu i wesela. Może to być wujek, ktoś kto chce zostać fotografem ślubnym itd.
Są też osoby, które cenią doznania estetyczne, mają pociąg do technologii analogowej (winyle brzmią zupełnie inaczej), pasjonują się fotografią lub cenią relacje między ludzkie, gdyż proces fotografii analogowej jest bardziej osadzony w “tym co tu i teraz”. Ze względu na doświadczenie fotografa (znów chodzi o Mnie) oraz koszt materiałów światłoczułych, a także robocizny. Przegrywam z kretesem w pojedynku pod tytułem “kto szybciej wypluje zdjęcie”. Gdzie na ringu stoję Ja robiący odbitki w ciemni vs drukarka atramentowa. Jednak jakość i cechy dodane takiej odbitki są nieporównywalne.
Na kliszy wychodzą lepsze zdjęcia
Bullshit. Same nie wychodzą. Wydanie 45 PLN za rolkę filmu nie sprawi, że pojawią się tam same jednorożce z Claudią Schieffer na grzbiecie, a przeciętny fotograf (w sensie, że Ja) zamieni się w Annie Lebovitz ze sztabem asystentów. Raczej w zamian, pojawia się skupienie, aby nie marnować czasu oraz pieniędzy. Później pojawia się niepokój czy wszystko wyszło, a gdy wywołuję klisze i wyciągam je z koreksu, pojawia się ekscytacja, że jednak nie jestem taki głupi i coś wyszło 🙂
Fotografia ślubna na kliszy – podsumowanie
Dziękuję Ci za przeczytanie moich wypocin. Mam nadzieję, że przybliżyły Ci różnice w fotografii ślubnej na kliszy z perspektywy człowieka, który biega z aparatem. W planach mam (ale wiadomo jak to jest z planami) przygotować też post przedstawiający kulisy pracy oraz zalety kliszy z perspektywy osoby fotografowanej. Kurtyna.
Ślub Kuby i Gosi pomagała go stworzyć wspaniała ekipa:
- Para: Gosia i Kuba
- Miejsce: Pałac Goetzów Brzesko
- Make Up Artist: Magda Szulc
- Hairdresser: Jarek Młotkowski
- Florystka: Kwiaciarnia Łodyga – Kraków
- Muzyka: Twist Band